Ksiądz Dziekan Andrzej Fidelus w słuzbie Boga i Niepołomiczan
2007-06-05 przez Biblioteka
Wybrany do pełnienia posługi kapłańskiej – ks. Andrzej Fidelus – syn Jana i Bronisławy Grygiel – urodzony w Zembrzycach dnia 22 listopada 1911 r. – sprawował ją nieprzerwanie przez blisko 58 lat aż do chwili śmierci tj. 17 października 1993 r.
Liceum Ogólnokształcące ukończył w Wadowicach kilka lat przed Karolem Wojtyłą. Teologię studiował w Krakowie. Do Niepołomic przybył w roku 1941 – jako młodziutki kapłan, wysoki i prosty jak zembrzyckie sosny, z gorącym sercem i pięknym silnym głosem.
Była to jego kolejna, trzecia po Morawicy (1936 – 1938) i Skawinie (1938 – 1941) parafia, nie wiedział wtedy, że to ta na całe życie. Fakt, że ostał się w Niepołomicach na całe swoje długie kapłańskie życie, świadczy o tym, że pokochał tę parafię, a ona go zaakceptowała, wchłonęła, uznała za swojego i nie oddała nikomu.
Przewodnicząc duchowo aż trzem kolejnym pokoleniom ks. Andrzej Fidelus odegrał niewątpliwie znaczącą rolę w życiu społeczności i miasta – skupionych wokół kościoła. Nie trudno też z perspektywy tych wielu lat scharakteryzować i ocenić jego ciekawą postać. Nie było w tej postaci nic ze sztuczności, był zawsze szczery, otwarty i niekonwencjonalny. Porywczy może, jak ten wiatr halny serce miał złote, wrażliwe na ludzką krzywdę i biedę – zawsze gotowy do niesienia pomocy.
Energiczny i zdecydowany zawsze i wszystkim mówił prawdę, nie powstrzymywały go też żadne sytuacje polityczne. Mogła taka postawa wzbudzać czasem kontrowersje, ale nigdy nie rzucała cienia na jego duszpasterstwo.
Plebania niepołomicka stanowiła już od czasów okupacji oazę wiary i polskości i była nią później przez trudne lata stalinowskie, dzięki zdecydowanej postawie księdza Andrzeja.
Nie zdołał Urząd Bezpieczeństwa pomimo gróźb i szantaży nakłonić księdza, by stał się konfidentem.
Oddawał się ksiądz Andrzej z zapałem pracy duszpasterskiej. Na początku było mu ciężko bo na plebani był sam z ciężko chorym proboszczem ks. Mizią, którym przez kilka lat się opiekował.
Szerzył Ewangelię, prowadził katechizację, gospodarzył. Zapału miał wiele. Bóg dopomagał. W roku 1951 został proboszczem parafii. Wiekowy, piastowski kościół niepołomicki był przedmiotem ciągłej troski, starań i zabiegów ks. Andrzeja. Remontował, odnawiał i pielęgnował zabytkowe wnętrza zachrystii, obu kaplic, nawę główną. Wymienił posadzkę w kościele – podobnie dbał o stronę zewnętrzną, dach, elewację, otoczenie kościoła i dzwonnicę.
Nie zaniedbał też niczego w utrzymaniu cmentarza parafialnego, domu katolickiego i samej plebani, chociaż ta ze wszystkiego była przecież najskromniejsza.
Nie łatwo było mu współpracować z urzędami konserwatorskimi, oni mieli swoje racje, pracowali wolno, za wolno jak dla niego, pełnego energii gospodarza świątyni.
W latach 1959 – 62 wziął na siebie ks. dziekan wielki ciężar budowy kościoła w Podłężu. Podjął to zadanie w latach największych oporów i trudności; najpierw z uzyskaniem zezwolenia, potem z samą budową, gdy materiały budowlane były reglamentowane i każdą dosłownie cegłę trzeba było zdobywać. Ksiądz był wszędzie, a jego ofiarność i dobry przykład (sam pracował fizycznie) sprawiały, że bariery pękały i budowa postępowała naprzód. Zjednał sobie przy tym wielu ludzi i przyciągnął ich do kościoła. Konsekracji kościoła dokonał sam (wtedy ksiądz biskup) Karol Wojtyła.
Osobny rozdział działalności ks. Fidelusa to katechizacja. Prowadził ją początkowo w szkołach podstawowych, był też niezapomnianym, niepowtarzalnym księdzem profesorem w Liceum Ogólnokształcącym. Od roku 1960 gdy w szkołach religię zniesiono, uczył w salce katechizacyjnej na plebani. Lubił młodzież i to rzutowało na charakter spotkań, często właśnie niekonwencjonalny. Kontynuował te spotkania do ostatnich prawie lat swego życia.
W celu ożywienia i unowocześnienia działalności duszpasterskiej rozwinął w parafii działalność synodalną, poprzez tworzenie wspólnot, wciąganie wiernych do spraw kościoła w kraju i na świecie. Owocnie współpracował z Radą Parafialną.
Jakim był ks. Andrzej na co dzień, jako zwykły człowiek, jakie były jego zainteresowania – przecież żył w czasach ścierania się tradycji z nowoczesnością...
Niewątpliwie był człowiekiem postępu. Od młodości interesował się sportem i motoryzacją. Najstarsi pamiętają księdza na meczach piłki nożnej, gdzie dopingował miejscowych sportowców. Bywał na pokazach i zawodach sportowych. Pasjonowała go motoryzacja. Najpierw był motocykl; ciężki, duży Harley 500, potem został ksiądz zapalonym automobilistą jeżdżąc Oplem P-4 i wzbudzając wkoło niemałą sensację (w Niepołomicach było wtedy zaledwie kilka samochodów).
W kronice parafialnej, którą ksiądz dziekan pisał przez wiele lat, obok zapisów dotyczących spraw parafii, kościoła i wiernych istnieją zapisy dotyczące ważnych wydarzeń na świecie, wynalazków, lotów kosmicznych, olimpiad sportowych, zdrowia.
Uderza z tych zapisów wielkie zainteresowanie sprawami człowieka i prawdą o życiu – co niewątpliwie pomagało księdzu Andrzejowi do lepszego poznania natury ludzkiej, ułatwiało wejście w głąb ludzkiej duszy i sprawiedliwą jej ocenę. Odszedł po długim, godnie spełnionym życiu, do ostatka służąc Bogu, pełen miłości do Boga i człowieka.